To był zdecydowanie najdłuższy, najmisterniejszy i wymagający największego skupienia projekt. Różowa makrama zamknięta w formie bransoletki oraz opaski na włosy. Praca nad całością trwała 3 miesiące, zaś samo docinanie 20 sznurków na opaskę, z których każdy miał 5-6 metrów, trwało ze dwie godziny.
Efekt docinania był taki:
Więc kolejną godzinę trwało ich rozsupływanie, rozdzielanie i szeregowanie :D
Potem można już jednak było ruszyć z kopyta ;) Po kolejnej 1,5 godz. powstały pierwsze dwa rzędy bransoletki:
Udało mi się dostać fantastycznie zapięcie. Przy podobnym wcześniejszym projekcie (tutaj zdjęcie) sama stworzyłam zapięcie ze srebrnego drutu. Do nowego projektu ściągnęłam ze Stanów zapięcie typu slide ze srebra 925, które idealnie nadaje się do tego, by umocować na nim sznureczki.
Po zapięciu makrama idealnie otula nadgarstek i nie ma praktycznie żadnej przerwy, którą zazwyczaj generują karabińczyki i kółka montażowe. Widać to na zdjęciu obok.
A cała bransoletka prezentuje się tak:
To jednak była tylko rozgrzewka — największa praca była jeszcze przede mną. Splot był ten sam, kolory te same, no ale długość 3-krotnie większa plus zakończenia.
Po naprawdę wielu wieczorach można było zabrać się za wykończenia i zapięcie, a projekt wyglądał wtedy, jak obok. To było już po redukcji szerokości, odcięciu wszystkich sznurków bocznych i wstępnym wykończeniu końców. Musiałam jeszcze tylko zapleść 4-sznurkowy warkocz po każdej ze stron i zrobić makramowe zapięcie na tyle mocne, żeby podczas noszenia opaska się nie rozluźniała. No i oczywiście zabezpieczyć sznurki, co jest najbardziej stresujące ze wszystkiego, bo jak coś pójdzie nie tak... to całość się rozplącze.
Końcówki postanowiłam ozdobić koralikami Toho w różowych tonacjach:
Główna część opaski:
Tak wygląda zaś całość, po prawej i lewej stronie:
Na głowie zaś prezentuje się tak (trzyma się dobrze, przetestowane!):
I zestaw w komplecie :)
Tonę w różowych falach :)
Kolejny projekt będzie jeszcze większy :D
czwartek, 12 listopada 2015
środa, 28 października 2015
Jarzębinowy naszyjnik
Bardzo lubię jesień, bo od jesieni wszystko się zaczęło. Dni się robią coraz chłodniejsze, za to liście drzew wybarwiają się na setki odcieni pomarańczu, żółci i czerwieni. Ma się wtedy ochotę ogrzać tymi kolorami. A ponieważ wełna najbardziej kojarzy się z ciepłem i otulaniem, to niemal naturalnie powstają wtedy nowe pomysły na filcową biżuterię.
Od żołędzi się zaczęło, potem pokazywałam Wam też dynie. Dzisiaj przyszła pora na kolejny skarb jesieni — jarzębinę.
Jarzębinowy naszyjnik powstał specjalnie z myślą o warsztatach w Białej (relacja tutaj). Miał być podsumowaniem wszystkiego tego, czego uczestniczki uczyły się przed dwa dni. Są zatem sznury, są kuliste jarzębinki i jest łączenie różnych materiałów — a do tego jest jesiennie, można to więc nazwać Filcoolkową kwintesencją.
Od żołędzi się zaczęło, potem pokazywałam Wam też dynie. Dzisiaj przyszła pora na kolejny skarb jesieni — jarzębinę.
Jarzębinowy naszyjnik powstał specjalnie z myślą o warsztatach w Białej (relacja tutaj). Miał być podsumowaniem wszystkiego tego, czego uczestniczki uczyły się przed dwa dni. Są zatem sznury, są kuliste jarzębinki i jest łączenie różnych materiałów — a do tego jest jesiennie, można to więc nazwać Filcoolkową kwintesencją.
Naszyjnik powstał z inspiracji pomponowymi naszyjnikami, w których do sznura (lub ułożonych warstwowo sznurów) przyszyta jest pomponowa taśma. Może ona być także umocowana kółeczkami montażowymi. Ja, by dodać całości trochę blasku, postanowiłam wykorzystać łańcuch o grubych oczkach i owalne złote przekładki
Jarzębinki są doszyte muliną do poszczególnych jego ogniw. Węzełki tworzą ogonki, a że są doszyte każda z osobna, to dyndają sobie swobodnie.
Końcówki zostały wklejone, a łańcuszek przedłużający ozdobiony został pozłacanym listkiem.
Tak prezentuje się całość:
Kolorowej jesieni!
czwartek, 22 października 2015
Relacja z warsztatów filcowania w Białej
Kiedy dostałam maila z Gminnego Ośrodka Kultury w Białej z prośbą o poprowadzenie warsztatów, sprawdziłam na mapie, gdzie to jest i złapałam się za głowę: „O rety, jak daleko, nie ma szans!”. Biała położona jest bowiem ok. 5 godzin jazdy samochodem od Warszawy, za Opolem, ale jeszcze przed Górami Opawskimi, które stanowią naturalną granicę między Polską a Czechami. Jednak kiedy okazało się, że warsztaty mają być dwudniowe i że mają się odbyć w jesienny weekend października, kiedy liście zaczynają się już pięknie wybarwiać, pomyślałam, że nie warto tracić takiej wspaniałej okazji do zwiedzenia tamtych okolic. Jak się potem okazało, ani przez chwilę nie żałowałam swojej decyzji — było bowiem absolutnie fantastycznie.
Wełny nie miało nam prawa zabraknąć :)
A niektóre z nich były dwukolorowe:
Warsztaty stanowiły wyzwanie nie tylko z racji dojazdu i logistyki. Miały bowiem być dwudniowe i to dla tej samej grupy osób. Musiały zatem obejmować podstawy, ale nie mogło również na nich zabraknąć bardziej zaawansowanych technik i projektów. Ponieważ lubię tworzyć swoją biżuterię w nawiązaniu do obecnie panującej pory roku, postanowiłam, że drugi dzień, po zaznajomieniu się z wełną, filcem i podstawowymi technikami, poświęcony będzie tworzeniu jesiennej biżuterii.
Ale od początku :)
DZIEŃ 1
Pierwszy dzień był bazowy. Uczestniczki, po krótkim wstępie teoretycznym, miały za zadanie stworzyć podobne wielkością kuleczki filcowe i następnie wykonać z nich proste kolczyki. Po wybraniu odpowiedniego koloru wełny, wszyscy zabrali się do pracy.
Niektóre z pań postanowiły od razu wskoczyć na głęboką wodę i stworzyć wielokolorowe kulki
Podczas wykonywania kolczyków uczestniczki nauczyły się przycinać szpilki na odpowiednią długość, tworzyć loopiki oraz prawidłowo otwierać kółeczka montażowe. Po wykonaniu pierwszego zadania nadszedł czas na coś większego, czyli naszyjnik złożony z kilku kulek, połączonych ze sobą i łańcuszkiem loopikami.
Ostatnim punktem programu było tworzenie sznurów z filcu. Sznury te miały potem stać się bransoletko-naszyjnikiem złożonym z kilku kolorów sznurów, które można było dowolnie ze sobą łączyć za pomocą zapięć magnetycznych. Tym, którzy mieli doświadczenie w robieniu kopytek, było zdecydowanie łatwiej ;)
Wełny nie miało nam prawa zabraknąć :)
Wszyscy pracowali naprawdę w wielkim skupieniu:
Po kilku godzinach wytężonej pracy twórczej, każdy mógł się pochwalić kolczykami, naszyjnikiem i bransoletką do kompletu. Oto kilka prac:
Było już ciemno, kiedy wszyscy rozeszli się do domów. Kolejnego dnia mieliśmy tworzyć jesienną biżuterię :)
DZIEŃ 2
Trochę się bałam, że nie będziemy już w tak licznym gronie — w sobotę był nadkomplet nawet, no ale niedziela... obawiałam się, czy część się nie nudziła, czy panie mają ochotę kontynuować zabawę, no i czy nie mają bardziej rodzinnych planów na ten dzień.
W oczekiwaniu na rozpoczęcie kolejnej sesji szkoleniowej, postanowiłam trochę zwiedzić okolice. Okazało się, że zaledwie 8 km dalej, w Mosznej, znajduje się bajkowy zamek z oranżerią, stadniną konną oraz mini zoo z sarnami, strusiami czy ostronosami. Fajnie odnaleźć tak niemal przypadkowo takie ładne miejsce. Gdybyście byli w pobliżu, zachęcam do odwiedzenia i do spróbowania sernika w zamkowej kawiarni :)
Po powrocie z krótkiej wycieczki okazało się, że nie miałam się czego obawiać. Stawili się niemal wszyscy. Już samo to mnie uradowało, a potem dodatkowo jeszcze moje pozytywne zaskoczenie się zwiększyło, kiedy zobaczyłam, że jedna z pań specjalnie na ten dzień upiekła ciasto, druga zaś przyniosła wielką torbę winogron. Poczułam się jak w domu :) Panie pokazywały inne swoje prace biżuteryjne i artystyczne, które naprawdę zachwycały — jeśli szukacie nowych talentów, możecie spokojnie jechać do Białej :) Od jednej z pań otrzymałam bransoletkę ze sznura koralikowego, o tę:
Bardzo dziękuję!!
Pora było zabrać się do pracy. Mieliśmy w planach zrobienie żołędziowych i dyniowych kolczyków oraz jarzębinowego naszyjnika.
Wyszła cała fura kolorowych żołędzi:
A niektóre z nich były dwukolorowe:
Przy tworzeniu dyni uczestniczki musiały wziąć w ręce igły z nitką i zrobić odpowiednie przeszycia, by powstały dyniowe bruzdy, a następnie dodać nakładki w kształcie listków i uformować kolczyki.
Ostatnim punktem programu było wykonanie naszyjnika jarzębinowego, złożonego z 3 warstw: sznura filcowego, złotego łańcuszka z dużymi ogniwkami oraz linii filcowych owoców jarzębiny, które można było albo przyszyć muliną albo nałożyć na szpilkę i stworzyć zawieszkę.
Tutaj komplet w rudym kolorze:
Można też było zrobić naszyjnik w wersji z perełkami lub kryształkami:
Warsztaty były niezmiernie udane, mimo dość chłodnej aury za oknem panowała przyjazna, sympatyczna i ciepła atmosfera, a uczestniczki mam nadzieję spędziły te dwa dni tak samo miło, jak ja. Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za miłe przyjęcie i spędzenie ze mną dwóch dni przy wełnie i koralikach.
poniedziałek, 1 czerwca 2015
Dzień Dziecka: bransoletki nie tylko dla dziewczynek
Dzisiaj wyjątkowy dzień, więc mam dużo propozycji bransoletek dla dzieciaków. Są lekkie, kolorowe i łatwe w noszeniu. Dla tych mniejszych i dla tych ciut starszych. Bardziej różowe i mniej dla wielbicielek tego koloru, pastele dla romantyczek i słoneczne plażowe, przywołujące już lato. Dla chłopców też coś jest :)
1. Gwiazdy, komety, szarości i fiolety. Gwiazdka z howlitu, wszystkie kuleczki oczywiście robione ręcznie z delikatnej, niedrapiącej wełny merynosów.
2. Kotek filcowany igłą, wariacja kotka z postu z dziecięcymi bransoletkami (tutaj), ale ma zdecydowanie inne uszka :)
Jak widać, są grubsze i nieco zagięte. Pomiędzy kuleczkami z filcu znajdują się galwanizowane, różowe koraliki Toho.
3. Świnka w mocnym różu dla 2-latki
4. Plażowa i słoneczna, w barwach morza i piasku, z rozgwiazdą z howlitu, perłą i krabem
5. Romantyczna w pastelach, ze szklaną biedronką, małymi szklanymi kwiatuszkami i pomarańczowym, opalizującym listkiem
6. I na koniec, coś dla chłopców. Czaszka filcowana igłą na sucho i nylonowy czerwony sznurek w splocie przypominającym krzyżujące się piszczele. Dla prawdziwego pirata. Zapięcie jest makramowe, łatwo je dostosować do obwodu nadgarstka.
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka!
1. Gwiazdy, komety, szarości i fiolety. Gwiazdka z howlitu, wszystkie kuleczki oczywiście robione ręcznie z delikatnej, niedrapiącej wełny merynosów.
2. Kotek filcowany igłą, wariacja kotka z postu z dziecięcymi bransoletkami (tutaj), ale ma zdecydowanie inne uszka :)
Jak widać, są grubsze i nieco zagięte. Pomiędzy kuleczkami z filcu znajdują się galwanizowane, różowe koraliki Toho.
3. Świnka w mocnym różu dla 2-latki
Z wystającym słodko ryjkiem. Świnka ma wymiary ok. 15x13 mm, filcowanie jej zajęło 2 godziny.
4. Plażowa i słoneczna, w barwach morza i piasku, z rozgwiazdą z howlitu, perłą i krabem
5. Romantyczna w pastelach, ze szklaną biedronką, małymi szklanymi kwiatuszkami i pomarańczowym, opalizującym listkiem
6. I na koniec, coś dla chłopców. Czaszka filcowana igłą na sucho i nylonowy czerwony sznurek w splocie przypominającym krzyżujące się piszczele. Dla prawdziwego pirata. Zapięcie jest makramowe, łatwo je dostosować do obwodu nadgarstka.
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka!
Subskrybuj:
Posty (Atom)