Czerwień, złoto i połyskujące wstążeczki to kwintesencja świątecznej stylówki, dlatego dzisiaj będą naszyjniki idealnie nadające się na uroczyste rodzinne spotkania. Oto trzy naszyjniki: w czerwieni złamanej szarością, złotem i czerni oraz granacie i bieli, wszystkie na połyskujących, delikatnych wstążkach.
Wersja czerwona, złamana szarością i różem, z delikatnym błyszczącym akcentem.
Wersja złota, tonowana czernią i ożywiana pomarańczowymi fasetowanymi koralami:
Wersja granatowo-biała ze srebrnymi akcentami. Będzie pasować także do biura, do białej bluzki i granatowego kardiganu.
Które z nich najbardziej pasują do Waszych świątecznych stylizacji?
Wesołych Świąt!
piątek, 23 grudnia 2016
piątek, 9 grudnia 2016
Różano-miedziany zestaw
Potrzeba jest matką wynalazków. A zaletą craftowania jest to, że gdy brakuje biżuterii do nowej sukienki, to można ją sobie zrobić samodzielnie.
Taka jest krótka historia powstania dzisiejszego zestawu.
Postanowiłam zrobić długi wisiorek na łańcuszku, optycznie wydłużający sylwetkę, oraz pasujące kolczyki.
Jako punkt centralny naszyjnika wybrałam porcelanowy koralik na srebrze 925 z różą i ciemno żółtymi liśćmi. Do niego miedzianą zawieszkę w kształcie gałązki, kilka ulubionych szklanych kwiatów z czeskiej manufaktury (naprawdę dziwne, że są w Polsce tak mało znane!), różowy ceramiczny koralik marki Mykonos oraz koraliki Fire Polish i Swarovski.
Wisiorek zawiesiłam na zdobionym łańcuszku, który przeplotłam sznurkiem i koralikami Toho Magatama, do połowy długości całego naszyjnika (tutorial na taki łańcuszek znajdziecie tutaj).
Do naszyjnika zrobiłam także kolczyki. Bardzo długo dobierałam odpowiednie kolory i wydaje mi się, że trafiłam całkiem nieźle. To był pierwszy raz, kiedy pracowałam z Magatamą i muszę przyznać, że są oryginalne i idealne do różnego rodzaju wykończeń.
Tak się prezentuje cały zestaw:
I tak na szyi:
Taka jest krótka historia powstania dzisiejszego zestawu.
Postanowiłam zrobić długi wisiorek na łańcuszku, optycznie wydłużający sylwetkę, oraz pasujące kolczyki.
Jako punkt centralny naszyjnika wybrałam porcelanowy koralik na srebrze 925 z różą i ciemno żółtymi liśćmi. Do niego miedzianą zawieszkę w kształcie gałązki, kilka ulubionych szklanych kwiatów z czeskiej manufaktury (naprawdę dziwne, że są w Polsce tak mało znane!), różowy ceramiczny koralik marki Mykonos oraz koraliki Fire Polish i Swarovski.
Wisiorek zawiesiłam na zdobionym łańcuszku, który przeplotłam sznurkiem i koralikami Toho Magatama, do połowy długości całego naszyjnika (tutorial na taki łańcuszek znajdziecie tutaj).
Do naszyjnika zrobiłam także kolczyki. Bardzo długo dobierałam odpowiednie kolory i wydaje mi się, że trafiłam całkiem nieźle. To był pierwszy raz, kiedy pracowałam z Magatamą i muszę przyznać, że są oryginalne i idealne do różnego rodzaju wykończeń.
Tak się prezentuje cały zestaw:
I tak na szyi:
piątek, 13 maja 2016
Enchanted garden
Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu, ale za to będzie zielono, niebiesko i fioletowo, no i kwiatowo, lekko i delikatnie — coś w sam raz na wiosnę.
Tak się złożyło, że niezamierzenie zebrała mi się cała kolekcja bransoletek plecionych w technice mikromakramy, z koralikami, szklanymi kwiatkami i łącznikami z kwiatową grafiką.
A wszystko zaczęło się od zielonej, przywodzącej na myśl ogród lub las, trochę zaczarowany.
Powstała też druga wersja, nie z zapięciem makramowym, ale tradycyjnym — z łańcuszkiem posrebrzanym i liściastą zawieszką.
Idąc za ciosem, powstawały kolejne. Poniższa świetnie pasuje do stroju biurowego.
I kolejna w niebieskościach, w sumie też :) Najtrudniejszy jest zawsze początek i dobieranie idealnych koralików. Tutaj udało się wybrać bardzo fajne cylindryczne koraliki opalizujące na fioletowo — fajnie przełamują ogólną niebieskość całości.
I na koniec coś na weekend — kolory, żółty, fioletowy, różowy, kwiaty, łąka i słońce.
Dawno temu do tego łącznika powstała inna wersja kolorystyczna. Zobaczcie, jak zmienia się całość, gdy zmieni się kolor sznurka:
Którą wersję byście wybrali?
Niezależnie od koloru, wszystkie te bransoletki są ultralekkie i delikatne (co nie znaczy, że łatwo je zniszczyć — są plecione z bardzo mocnej nylonowej nici, a supełki końcowe potraktowane ogniem, a potem, dla podwójnej pewności, jeszcze klejem).
W tej serii powstało jeszcze kilka bransoletek, które już Wam pokazywałam. Kliknijcie w obrazki, aby przenieść się do odpowiednich postów:
Tak się złożyło, że niezamierzenie zebrała mi się cała kolekcja bransoletek plecionych w technice mikromakramy, z koralikami, szklanymi kwiatkami i łącznikami z kwiatową grafiką.
A wszystko zaczęło się od zielonej, przywodzącej na myśl ogród lub las, trochę zaczarowany.
Powstała też druga wersja, nie z zapięciem makramowym, ale tradycyjnym — z łańcuszkiem posrebrzanym i liściastą zawieszką.
Idąc za ciosem, powstawały kolejne. Poniższa świetnie pasuje do stroju biurowego.
I kolejna w niebieskościach, w sumie też :) Najtrudniejszy jest zawsze początek i dobieranie idealnych koralików. Tutaj udało się wybrać bardzo fajne cylindryczne koraliki opalizujące na fioletowo — fajnie przełamują ogólną niebieskość całości.
I na koniec coś na weekend — kolory, żółty, fioletowy, różowy, kwiaty, łąka i słońce.
Dawno temu do tego łącznika powstała inna wersja kolorystyczna. Zobaczcie, jak zmienia się całość, gdy zmieni się kolor sznurka:
Którą wersję byście wybrali?
Niezależnie od koloru, wszystkie te bransoletki są ultralekkie i delikatne (co nie znaczy, że łatwo je zniszczyć — są plecione z bardzo mocnej nylonowej nici, a supełki końcowe potraktowane ogniem, a potem, dla podwójnej pewności, jeszcze klejem).
W tej serii powstało jeszcze kilka bransoletek, które już Wam pokazywałam. Kliknijcie w obrazki, aby przenieść się do odpowiednich postów:
środa, 10 lutego 2016
Kolekcja: Haftowane kaboszony z filcu
Zazwyczaj do swoich bransoletek kupuję gotowe kaboszony z grafikami, ale w tym przypadku postanowiłam spróbować swoich sił i własnoręcznie kilka wykonać. Postanowiłam też nie ograniczać się tylko do bransoletek i stworzyć całą kolekcję :)
Na pierwszy ogień poszły minimalistyczne kolczyki-sztyfty w dwóch kolorach:
Potem powstały równie minimalistyczne bransoletki, w pastelowym niebieskim i różowym kolorze:
Najwięcej jednak zabawy było z wisiorkami. Ponieważ baza miała większą średnicę (ok. 14 mm), postanowiłam trochę je ozdobić, nawiązując do mojej dawnej pasji, czyli wyszywania. Ale żeby nie było za łatwo, stwierdziłam, że nauczę się przy okazji czegoś nowego — i w tym przypadku był to haft bulionowy.
Oto efekty:
Koper na łańcuszku:
Listki haftowane ściegiem jodełkowym:
Złoty kłos z pszczołą (widzicie tam pszczołę, prawda?):
Złota gałązka (ścieg bulionowy):
Wszystkie elementy kolekcji są delikatne, nienachalne, no i oczywiście bardzo lekkie. Bransoletki można dowolnie łączyć z innymi lub nosić samodzielnie.
Jak na pierwszy raz, to wyszło chyba nie najgorzej ;)
Mała aktualizacja — coś dla miłośniczki muzyki:
Na pierwszy ogień poszły minimalistyczne kolczyki-sztyfty w dwóch kolorach:
Potem powstały równie minimalistyczne bransoletki, w pastelowym niebieskim i różowym kolorze:
Najwięcej jednak zabawy było z wisiorkami. Ponieważ baza miała większą średnicę (ok. 14 mm), postanowiłam trochę je ozdobić, nawiązując do mojej dawnej pasji, czyli wyszywania. Ale żeby nie było za łatwo, stwierdziłam, że nauczę się przy okazji czegoś nowego — i w tym przypadku był to haft bulionowy.
Oto efekty:
Koper na łańcuszku:
Listki haftowane ściegiem jodełkowym:
Złoty kłos z pszczołą (widzicie tam pszczołę, prawda?):
Złota gałązka (ścieg bulionowy):
Wszystkie elementy kolekcji są delikatne, nienachalne, no i oczywiście bardzo lekkie. Bransoletki można dowolnie łączyć z innymi lub nosić samodzielnie.
Jak na pierwszy raz, to wyszło chyba nie najgorzej ;)
Mała aktualizacja — coś dla miłośniczki muzyki:
wtorek, 2 lutego 2016
Lis w jesiennych liściach, czyli obidome i obijime
Megawielki projekt wreszcie ukończony!
Łączy on filc, makramę i zamiłowanie do japońskiej kultury :)
Obijime to wąski pasek, którym przewiązuje się szeroki pas obi do kimona. Obidome zaś to broszka nasuwana na ten pasek. Dzisiaj pokażę Wam zestaw idealny do momijigari — jesiennego podziwiania opadających kolorowych liści.
Tradycyjnym symbolem związanym z tym świętem jest czerwony listek klonu, ja zdecydowałam się na lisa, który w mitologii japońskiej uważany jest za mądrą, magiczną istotę.
Zacznijmy zatem od lisa:
Na początku była kartka, ołówek i niezliczona liczba prób narysowania zwiniętego w kłębek lisa. Kiedy wreszcie udało się narysować szkic, odrysowałam go na arkuszu filcu i tak jak maluje się obrazek pędzlami, ja malowałam wełną za pomocą igieł.
Filcowanie zajęło ponad tydzień — okazało się, że wcale nie jest tak łatwo wyfilcować coś niesymetrycznego, nie chciałam też, żeby lis był zbyt płaski, bo wtedy jego ogon zlałby się z resztą. Więc dokładałam wełny — trochę tu, trochę tam, trochę też cieniowałam, dodając nieco ciemniejszej wełny.
Na końcu doszyłam bazę obidome, która w razie potrzeby może stać się zwykłą broszką.
Finalny efekt:
Prace nad obijime trwały solidnych kilka kolejnych tygodni. Pasek miał mieć długość 140 cm, szerokość 1,5 cm. Skorzystałam ze wzoru Raquel Cruz, ale zamiast proponowanych przez nią koralików postanowiłam użyć nici w jesiennych barwach.
Każdy listek to dodana nowa nić. Dlatego pod koniec zrobił się już niezły koszyczek:
Mikromakramowy pasek wymagał wiele skupienia. Chwila nieuwagi kosztowała wyjście poza równą linię i powstawanie nierównych listków, także odpadało np. jednoczesne plecenie i oglądanie telewizji. Cisza, spokój i pełna koncentracja.
Po wielu, wielu godzinach, moje najdłuższe mikromakramowe dzieło było skończone. Obidome idealnie pasuje do szerokości paska.
Frędzelki na końcach paska mają 3,5 cm.
A tak to wygląda w szerszej perspektywie:
Lisek może zakopać się w niteczkach pozostałych po tym tysiącu listków.
Jesienny zestaw powędruje do Magdy. Czekam na zdjęcia z kolejnego momijigari! ;)
Łączy on filc, makramę i zamiłowanie do japońskiej kultury :)
Obijime to wąski pasek, którym przewiązuje się szeroki pas obi do kimona. Obidome zaś to broszka nasuwana na ten pasek. Dzisiaj pokażę Wam zestaw idealny do momijigari — jesiennego podziwiania opadających kolorowych liści.
Tradycyjnym symbolem związanym z tym świętem jest czerwony listek klonu, ja zdecydowałam się na lisa, który w mitologii japońskiej uważany jest za mądrą, magiczną istotę.
Zacznijmy zatem od lisa:
Na początku była kartka, ołówek i niezliczona liczba prób narysowania zwiniętego w kłębek lisa. Kiedy wreszcie udało się narysować szkic, odrysowałam go na arkuszu filcu i tak jak maluje się obrazek pędzlami, ja malowałam wełną za pomocą igieł.
Filcowanie zajęło ponad tydzień — okazało się, że wcale nie jest tak łatwo wyfilcować coś niesymetrycznego, nie chciałam też, żeby lis był zbyt płaski, bo wtedy jego ogon zlałby się z resztą. Więc dokładałam wełny — trochę tu, trochę tam, trochę też cieniowałam, dodając nieco ciemniejszej wełny.
Na końcu doszyłam bazę obidome, która w razie potrzeby może stać się zwykłą broszką.
Finalny efekt:
Prace nad obijime trwały solidnych kilka kolejnych tygodni. Pasek miał mieć długość 140 cm, szerokość 1,5 cm. Skorzystałam ze wzoru Raquel Cruz, ale zamiast proponowanych przez nią koralików postanowiłam użyć nici w jesiennych barwach.
Każdy listek to dodana nowa nić. Dlatego pod koniec zrobił się już niezły koszyczek:
Mikromakramowy pasek wymagał wiele skupienia. Chwila nieuwagi kosztowała wyjście poza równą linię i powstawanie nierównych listków, także odpadało np. jednoczesne plecenie i oglądanie telewizji. Cisza, spokój i pełna koncentracja.
Po wielu, wielu godzinach, moje najdłuższe mikromakramowe dzieło było skończone. Obidome idealnie pasuje do szerokości paska.
Frędzelki na końcach paska mają 3,5 cm.
A tak to wygląda w szerszej perspektywie:
Lisek może zakopać się w niteczkach pozostałych po tym tysiącu listków.
Jesienny zestaw powędruje do Magdy. Czekam na zdjęcia z kolejnego momijigari! ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)