Kiedy dostałam maila z Gminnego Ośrodka Kultury w Białej z prośbą o poprowadzenie warsztatów, sprawdziłam na mapie, gdzie to jest i złapałam się za głowę: „O rety, jak daleko, nie ma szans!”. Biała położona jest bowiem ok. 5 godzin jazdy samochodem od Warszawy, za Opolem, ale jeszcze przed Górami Opawskimi, które stanowią naturalną granicę między Polską a Czechami. Jednak kiedy okazało się, że warsztaty mają być dwudniowe i że mają się odbyć w jesienny weekend października, kiedy liście zaczynają się już pięknie wybarwiać, pomyślałam, że nie warto tracić takiej wspaniałej okazji do zwiedzenia tamtych okolic. Jak się potem okazało, ani przez chwilę nie żałowałam swojej decyzji — było bowiem absolutnie fantastycznie.
Warsztaty stanowiły wyzwanie nie tylko z racji dojazdu i logistyki. Miały bowiem być dwudniowe i to dla tej samej grupy osób. Musiały zatem obejmować podstawy, ale nie mogło również na nich zabraknąć bardziej zaawansowanych technik i projektów. Ponieważ lubię tworzyć swoją biżuterię w nawiązaniu do obecnie panującej pory roku, postanowiłam, że drugi dzień, po zaznajomieniu się z wełną, filcem i podstawowymi technikami, poświęcony będzie tworzeniu jesiennej biżuterii.
Ale od początku :)
DZIEŃ 1
Pierwszy dzień był bazowy. Uczestniczki, po krótkim wstępie teoretycznym, miały za zadanie stworzyć podobne wielkością kuleczki filcowe i następnie wykonać z nich proste kolczyki. Po wybraniu odpowiedniego koloru wełny, wszyscy zabrali się do pracy.
Niektóre z pań postanowiły od razu wskoczyć na głęboką wodę i stworzyć wielokolorowe kulki
Podczas wykonywania kolczyków uczestniczki nauczyły się przycinać szpilki na odpowiednią długość, tworzyć loopiki oraz prawidłowo otwierać kółeczka montażowe. Po wykonaniu pierwszego zadania nadszedł czas na coś większego, czyli naszyjnik złożony z kilku kulek, połączonych ze sobą i łańcuszkiem loopikami.
Ostatnim punktem programu było tworzenie sznurów z filcu. Sznury te miały potem stać się bransoletko-naszyjnikiem złożonym z kilku kolorów sznurów, które można było dowolnie ze sobą łączyć za pomocą zapięć magnetycznych. Tym, którzy mieli doświadczenie w robieniu kopytek, było zdecydowanie łatwiej ;)
Wełny nie miało nam prawa zabraknąć :)
Wszyscy pracowali naprawdę w wielkim skupieniu:
Po kilku godzinach wytężonej pracy twórczej, każdy mógł się pochwalić kolczykami, naszyjnikiem i bransoletką do kompletu. Oto kilka prac:
Było już ciemno, kiedy wszyscy rozeszli się do domów. Kolejnego dnia mieliśmy tworzyć jesienną biżuterię :)
DZIEŃ 2
Trochę się bałam, że nie będziemy już w tak licznym gronie — w sobotę był nadkomplet nawet, no ale niedziela... obawiałam się, czy część się nie nudziła, czy panie mają ochotę kontynuować zabawę, no i czy nie mają bardziej rodzinnych planów na ten dzień.
W oczekiwaniu na rozpoczęcie kolejnej sesji szkoleniowej, postanowiłam trochę zwiedzić okolice. Okazało się, że zaledwie 8 km dalej, w Mosznej, znajduje się bajkowy zamek z oranżerią, stadniną konną oraz mini zoo z sarnami, strusiami czy ostronosami. Fajnie odnaleźć tak niemal przypadkowo takie ładne miejsce. Gdybyście byli w pobliżu, zachęcam do odwiedzenia i do spróbowania sernika w zamkowej kawiarni :)
Po powrocie z krótkiej wycieczki okazało się, że nie miałam się czego obawiać. Stawili się niemal wszyscy. Już samo to mnie uradowało, a potem dodatkowo jeszcze moje pozytywne zaskoczenie się zwiększyło, kiedy zobaczyłam, że jedna z pań specjalnie na ten dzień upiekła ciasto, druga zaś przyniosła wielką torbę winogron. Poczułam się jak w domu :) Panie pokazywały inne swoje prace biżuteryjne i artystyczne, które naprawdę zachwycały — jeśli szukacie nowych talentów, możecie spokojnie jechać do Białej :) Od jednej z pań otrzymałam bransoletkę ze sznura koralikowego, o tę:
Bardzo dziękuję!!
Pora było zabrać się do pracy. Mieliśmy w planach zrobienie żołędziowych i dyniowych kolczyków oraz jarzębinowego naszyjnika.
Wyszła cała fura kolorowych żołędzi:
A niektóre z nich były dwukolorowe:
Przy tworzeniu dyni uczestniczki musiały wziąć w ręce igły z nitką i zrobić odpowiednie przeszycia, by powstały dyniowe bruzdy, a następnie dodać nakładki w kształcie listków i uformować kolczyki.
Ostatnim punktem programu było wykonanie naszyjnika jarzębinowego, złożonego z 3 warstw: sznura filcowego, złotego łańcuszka z dużymi ogniwkami oraz linii filcowych owoców jarzębiny, które można było albo przyszyć muliną albo nałożyć na szpilkę i stworzyć zawieszkę.
Tutaj komplet w rudym kolorze:
Można też było zrobić naszyjnik w wersji z perełkami lub kryształkami:
Warsztaty były niezmiernie udane, mimo dość chłodnej aury za oknem panowała przyjazna, sympatyczna i ciepła atmosfera, a uczestniczki mam nadzieję spędziły te dwa dni tak samo miło, jak ja. Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za miłe przyjęcie i spędzenie ze mną dwóch dni przy wełnie i koralikach.