Gdy zobaczyłam na targach koralikowe pierścionki na metalowych bazach, już wiedziałam, że pora nauczyć się czegoś nowego. Do tej pory unikałam szycia, nauki ściegów i tym podobnych, ale gdy zobaczyłam te drobniutkie koraliki układające się w fantastyczne wzory, to nie mogłam się powstrzymać.
Na pierwszy rzut poszedł pierścionek szyty z mieszanki koralików Delica. Chodziło o to, żeby opanować sam ścieg i metodę pracy.
Potem, żeby nieco skomplikować sprawę, spróbowałam zrobić pierścionek, u którego górna część jest zaplatana. Czarny mat fajnie skontrastował z jasną czerwienią i fioletem.
A potem w ruch poszły metalowe bazy z rantem firmy Nunn Design. Podniesione brzegi obrączki sprawiają, że taśma koralikowa jest zabezpieczona z trzech stron, a całość nabiera sztywności i większej trwałości.
I tutaj 3 propozycje, każda obrączka jest w innym rozmiarze:
Czerń z pomarańczowymi kwiatkami na złoto-różowej bazie:
Bardzo ciemna zieleń (wpadająca w czerń) z jasną zielenią na srebrnej bazie:
I opalizujące na zielono i fioletowo koraliki Toho Dragonfly na srebrnej bazie. Ta baza jest największa, pasuje na męski palec.
Najwięcej pracy zajęła oczywiście bransoletka. Ma najtrudniejszy wzór w fale, do tego jest biało-złota, czyli niezbyt kontrastowa. Przez to jest jednak najbardziej elegancka i subtelna.
I jeszcze fotka grupowa:
Jak na pierwszy raz to muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona z efektu. I ścieg peyote, nawet nieparzysty, nie był aż tak trudny do nauczenia się :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz